![]() |
Niektóre elementy warszawskiego MSI Wrocław zaakceptował. Szkoda, że nie wszystkie! |
Jest wiele rzeczy we Wrocławiu, których nie ma w Warszawie a szkoda. Na przykład autostrada - bardzo praktyczna rzecz, gdy się ma samochód. Ja niestety jeszcze nie mam, ale zamierzam kiedyś posiąść. Najpierw oczywiście przydałoby się prawko. Prawo jazdy warto mieć jeszcze z jednego powodu - jest ze zdjęciem i świetnie się sprawdza jako dokument tożsamości. Dowód osobisty łatwo zgubić. Jakiś czas temu zgubiłem dowód w tramwaju, jeszcze w Warszawie. Mam jedną parę spodni o płytkich kieszeniach. Były bardzo tanie, ale według mnie powinni je rozdawać za darmo - wszystko z nich wypada. Zgubiłem dzięki nim nie tylko dowód osobisty, ale tez karty kredytowe, a jakiś czas temu nawet telefon.
Jeszcze jedną wrocławską zaletą, jakiej próżno szukać w Warszawie, jest rower miejski, o którym niebawem napiszę. Są też automaty biletowe w każdym autobusie i tramwaju, które działają na karty kredytowe (szkoda, że zgubiłem) i rozkład jazdy do pobrania przez mms (niestety, póki co nie mam telefonu). Ale mimo wszystko doceniam te udogodnienia, z pewnością kiedyś będę z nich korzystać.
Są też i w Warszawie takie wynalazki, których nie ma we Wrocławiu - a dla osoby, która wszystko gubi bardzo by się przydał szczególnie jeden z nich. Nazywa się "miejski system informacji". Jest to bardzo proeuropejski system. Jak powszechnie wiadomo, ideę przewodnią EU, jaka legła u jej podstaw po wojnie i twórczo rozwijana jest do dnia dzisiejszego, stanowi prosta zasada: większość ludzi nie lubi myśleć, więc trzeba to robić za nich. Dlatego MSI pozwala się odnaleźć w mieście bez zbędnego myślenia. Na każdym budynku jest czytelna, duża tablica z adresem. Każda ulica jest oznaczona i zawsze wiesz, w której dzielnicy jesteś. Wszędzie są mapy okolicy. Nie sposób się zgubić a dla osoby, która wciąż gubi drogę, to naprawdę duże udogodnienie.
To zresztą było jednym z pierwszych, zaskakujących odkryć we Wrocławiu. Tu dzielnice nie mają znaczenia. W Warszawie przeciwnie - mają one znaczenie kolosalne - albo się jest z Woli, albo z Ochoty. Jeśli ktoś dzwoni i pyta: "gdzie jesteś?" Odpowiadasz np.: "Jestem na Pradze, ale zaraz jadę na Ursynów." I wszyscy wiedzą, co i jak. Czasem to bywa mylące, bo niektóre dzielnice są naprawdę duże, ale zasadniczo świetnie funkcjonuje. We Wrocławiu byłoby to zupełnie niedorzeczne, bo kto mi powie, tak szczerze, jakie są granice Śródmieścia? Z moich obserwacji wynika, że dla wrocławian Śródmieście oznacza zasadniczo to wszystko w centrum, co nie jest "Rynkiem". Ale uwaga, uwaga - Rynek wcale nie oznacza placu o tej nazwie, tylko wszystko, co zabytkowe wokół niego, tzn. Stare Miasto. Ale jest jeszcze Ostrów - i czy to jest Rynek czy Śródmieście? A może jeszcze coś więcej? Nikt tutaj się tym nie przejmuje. Nie lubię wydawać ocen nie potwierdzonych doświadczalnie, postanowiłem więc sprawdzić, czy moje obserwacje są prawdziwe. W tym celu usiadłem wygodnie w parku - obok ładnej studentki i zapytałem:
"Przepraszam bardzo, może ty mi odpowiesz, w jakiej dzielnicy jesteśmy?"
"Tu niedaleko jest plac Grunwaldzki." - odpowiedziała studentka.
"Tak, ale w jakiej dzielnicy?" - spytałem ponownie.
"Jak przejdziesz tędy, to dojdziesz do Katedry." - wskazała mi ręka drogę, zajadając się jabłkiem, wciąż niewzruszona.
"Ale mi chodzi o dzielnicę. - postanowiłem postawić sprawę jasno - czy to jest jeszcze Śródmieście?"
"Tam masz przystanek tramwajowy, jeździ 0 i 1. A gdzie chcesz się dostać?"
"Na Śródmieście" - odpowiedziałem hardo.
"No ale gdzie na Śródmieście?" - chyba nie zrozumiała mojego pytania, bo spojrzała na mnie jak na idiotę.
"Po prostu - czułem, że się czerwienię - na Śródmieście, byle gdzie."
"A to nie wiem" - skończyła jabłko i sobie poszła.
Potwierdzone, choć marna z tego pociecha.
Marna, bo wciąż gubię się we Wrocławiu. I wydaje mi się, że prawie na pewno mieszkam na Śródmieściu, choć równie dobrze może to być coś, co się nazywa "Ołubin" albo jakoś tak. Nie wiem, w każdym razie obok ogrodu botanicznego, jak pójdę prosto i skręcę w prawo, to dojdę do Katedry a niedaleko jest Plac Grunwaldzki. I wszystko jasne, prawda?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz