wtorek, 18 października 2011

Poranek (no, może nie tak do końca) w kawiarni Alfa.

widok z okna kawiarni Alfa na Nowowiejskkiej.
Siedzę właśnie w kawiarni Alfa. To miejsce było do niedawna w remoncie. Teraz, gdy zostało ponownie otwarte, jest najbliższą mi kawiarnią z internetem, w jakiej podają kawę (albowiem nie w każdej wrocławskiej kawiarni działa ekspres do kawy!!!) Zdaję sobie sprawę z tego, że mało ostatnio piszę. To w dużej mierze lenistwo związane z krótszym dniem. Gdy mam wolną chwilę w ciągu dnia, wolę wyjść z domu i pospacerować, kiedy jest jeszcze ciepło a wieczorami szybko łapie mnie zmęczenie. Jest jednak coś, co nieodmiennie dodaje mi energii. I tak, przyznaję, to trochę zawistne i z pewnością niechrześcijańskie. Tym, co mnie tak "podkręca" jest oglądanie prognozy pogody. Widzę wówczas, jak we Wrocławiu jest 2 stopnie więcej niż w Warszawie. I słońce, gdy tam chmury. O tak, Wrocław jest miastem wymarzonym wczesną wiosną, gdy rośliny kwitną tu tydzień wcześniej niż na wschodzie i jesienią, gdy słoneczko grzeje jakoś tak intensywniej w okna starych niemieckich kamienic.
Po wyborach napisałem pełen goryczy komentarz o zawiedzionych marzeniach, utopionych w wartkich nurtach Odry. Jednak chciałbym sam siebie sprostować. To prawda, wiele jeszcze trzeba zrobić we Wrocławiu, by stało się miastem marzeń cały rok. Jednak widząc, jak wiele już zrobiono, to trudno mi się czepiać przestarzałej komunikacji miejskiej, kolei, co nie jeździ, drogich mieszkań, niskich pensji i braku wielkomiejskiej tolerancji. To miasto przecież wg Faktów TVN rozwija się szybciej niż Chiny (tak, tak, wiem, znów jestem kąśliwy...)!
mural we wnętrzu Alfy. Doceniam przedstawiony na nim
urok międzywojennej architektury, choć miasto na tej
grafice bardziej przypomina Katowice albo Gdynię.
A tak na poważnie: W wielu sprawach Wrocław jest znacznie bardziej europejski niż Warszawa. Obwodnica sprawi niebawem, że do śródmieścia samochody nie będą wjeżdżać. Rower miejski, od czasu, gdy o nim napisałem, znacznie się rozwinął, są nowe stacje, także poza ścisłym centrum. No i jest tu sporo miejsc, gdzie można spędzać czas nie wydając pieniędzy... Wrocławianie  zaczynają doceniać swoje powojenne dziedzictwo. Już nie tylko Breslau ale też młody, socjalistyczny, utopijny Wrocław zaczyna przebijać się do świadomości ludzi. Cieszę się, że mogę to oglądać na własne oczy. To miasto ma przyszłość i ta przyszłość będzie pełna spotkań. A ja, jeśli szczęście dopisze, będę się temu dalej przyglądał.

3 komentarze:

  1. ładna szata graficzna bloga. W treść się jeszcze nie zagłębiałem.

    OdpowiedzUsuń
  2. hej !
    Pisze do Ciebie wrocławianka, która przeprowadziła się do Łodzi :)
    Natknęłam się na Twój blog i pomyślałam, jakie to zabawne, że oboje jesteśmy w obcych miastach i tak jak ja poznaję Łódź, tak Ty poznajesz mój Wrocław.
    Zawsze ciekawi mnie jak ludzie z zewnątrz potrafią dostrzec nowe aspekty różnych miejsc, a czasem zupełnie inaczej oceniają charakter miasta. Jestem pewna, że dla łodzian moje "odkrycia" też byłyby ciekawe/zabawne, tak jak dla mnie Twoje dotyczące Wrocławia. (To prawda, dzielnice są kwestią bardzo drugoplanową, jeśli już skupiamy się na osiedlach ;)).
    Życzę Ci powodzenia w odkrywaniu Wrocławia. Łatwo zachwycić się nim od razu, ale moim zdaniem najciekawsze są te mało mainstreamowe miejsca i wydarzenia, do których dociera się pomału.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za komentarze:)
    Ostatnio tak wiele się działo we Wrocławiu, że zupełnie zapomniałem, by tu zaglądać, ale nadrobię zaległości.
    Kato, masz rację - poznawanie miasta to jak nauka języka. Pierwsze miesiące to niezgrabne gubienie drogi na głównym skrzyżowaniu. Potem jest łatwiej, ale zagłębiasz się stopniowo w strukturę. Powodzenia w poznawaniu Łodzi!

    OdpowiedzUsuń