wtorek, 6 września 2011

Tęczo, kwiecie Elizejskich Pól!

Zbliża się szybkimi krokami Europejski Kongres Kultury, najważniejsze wydarzenie programu polskiej prezydencji w Unii Europejskiej (jak to poważnie zabrzmiało!). Napiszę o nim jeszcze, gdy już się zacznie, teraz jednak będzie o tęczy. Wbrew pozorom temat bardzo pokrewny.
Brakuje mi tęczy we Wrocławiu. W Warszawie tęczę - w jej współczesnym znaczeniu, jako symbol ruchu LGBT, oswajaliśmy długo i z mozołem. Wpierw nieśmiało, jednak z czasem coraz odważniej tęczowa flaga wybijała się na ulicach miasta w trakcie różnych demonstracji i parad (chwilami walcząc o swoje miejsce w morzu czerwieni). I wreszcie - rok temu, podczas Dni Równości oraz Europride - zawisła dumnie na Nowym Świecie, przed siedzibą klubu Krytyki Politycznej. Potem już było z górki - w tym roku po raz pierwszy w historii, oficjalnie wciągnięto ją na maszt urzędu dzielnicy Ursynów - za zgodą radnych PiS!
Wrocław jednak jest bardzo hetero i tęcz tu nie ma. Szkoda, że zatwardziali zwolennicy tradycyjnych wartości zapominają o wielu innych, starszych znaczeniach tęczy. Może więc "Projekt Tęcza" przypomni niektórym, czym był i do dziś jest symboliczny, tęczowy łuk.
Do udziału w tym wydarzeniu zaprosiła mnie Natalia Kaliś, wrocławianka z urodzenia, warszawianka z wyboru. Poznaliśmy się kilka lat temu, w okolicznościach już dawno zapomnianych (i może lepiej). Natalia podjęła się bardzo ambitnego zadania - jest koordynatorką trzech instalacji artystycznych, jakie w Brukseli, w ramach polskiej prezydencji, zaistnieją w przestrzeni publicznej pod wspólnym tytułem "Fossils and Gardens". Zadanie to, jak się szybko okazało, mniej ma wspólnego z radosną twórczością a więcej z tonami dokumentów, pozwoleń i projektów - to bardzo europejskie i moim zdaniem ekspozycja teczek (z możliwością ich samodzielnego zważenia) powinna stać się wydarzeniem artystycznym samym w sobie. Ogrody - drzewa - papier - pozwolenia - Unia... czy to nie oczywiste?
dekorujemy tęczę
Jednym z trzech projektów jest właśnie "Tęcza" Julity Wójcik. Będzie to wielka, metalowa konstrukcja w kształcie łuku, opleciona sztucznymi kwiatami. Zostałem zaproszony, jako wolontariusz, by wraz wieloma osobami z całej Polski, pomóc w jej przygotowaniu. W tym celu udałem się do Wilamowic pod Oświęcimiem, bo właśnie tam, w ostatniej w naszym kraju fabryce kos, tęcza powstawała. Wiem, jak to brzmi - tęcza z fabryki kos w Oświęcimiu. To wcale nie ponury żart, w tym mieście naprawdę jest coś więcej niż muzeum zagłady!
oto ogrodnik przy pracy:)
Julita oraz jej wolontariusze pracowali ciężko przez wiele dni, pokrywając konstrukcję sztucznym kwiatami - aż artystka dostała uczulenia. Zmusiło ją to do pracy w specjalnej masce (w morzu kwiecia przypominała rolnika w trakcie owadobójczych oprysków). Mimo tych niesprzyjających okoliczności, znalazła czas, by wyjaśnić mi sens swojej tęczy. Jest ona symbolem wielu pozytywnych skojarzeń, takich jak nadzieja, pokój, zmiany socjalne. Dla Julity jednak najistotniejszą w tym wypadku jest ikona tęczy, jako symbolu przedwojennej spółdzielczości. Wspólne działanie, jako droga do zbliżenia, zrozumienia i tolerancji. Tym tak naprawdę ma być europejska tęcza, jaką zawieziemy do Brukseli. Jej powstanie wymagało pomocy wielu ludzi. Robotników, spawających konstrukcję, wolontariuszy wplatających kwiaty, Natalii, wiszącej na telefonie, by uzyskać zezwolenia. A także euro-urzędników, którzy je zatwierdzili. Jak słusznie zwrócił uwagę mój kolega Maciek (ten sam, który przywiózł mnie samochodem dostawczym do Wrocławia), spoglądając szerzej - tęcza nie powstałaby, gdyby ktoś w chińskiej fabryce nie zarywał nocy, by wyprodukować sztuczne kwiatki. Globalizacja - czy tęcza nie powinna się stać też jej symbolem?
Nasza wspólna tęcza stanie jeszcze w tym miesiącu przed budynkiem Europarlamentu (kiedy, nie wiadomo, bo wciąż brakuje wszystkich pozwoleń a Natalia znajduje się w stanie przedzawałowym).
Więcej na temat projektu znaleźć można tutaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz